Indiańskie opowieści

Do trzech razy sztuka?…

Krzysztof Walendzik

W moim przypadku chyba to popularne przysłowie chyba się nie sprawdzi , ponieważ jeszcze nie spełniłem swojego motocyklowego marzenia .

A jest nim niewątpliwie Indian Sport Scout. Motocykl jak  „ na mnie szyty „ – nieduży , stosunkowo lekki  i bardzo sprawny , o odpowiedniej mocy, z siedziskiem   na wysokości faceta o 173 cm wzrostu . No i oczywiście  bardzo  ” kultowy ” i w dzisiejszych czasach nie tak łatwy do zdobycia .

A dlaczego Indian ? . Wyjaśnił to już Lech Potyński.  w swoich wspomnieniach dlaczego Indian , pod czym podpisuję się w pełni – no i chyba jeszcze to że to marka starsza niż Harley – istnieje od 1901 roku . U mnie jeszcze istotny był czynnik rodzinnej tradycji –to osoba wuja mojej żony Stasia Rolińskiego –  przedwojennego birbanta i syna znanego adwokata , który całymi dniami uganiał się po ulicach Warszawy na przeróżnych motocyklach i wprost szalał za nimi. Ale zawsze jego ulubionym był Indian . To doprowadziło go do brawurowych historii na froncie wschodnim we wrześniu 1939 , poprzez Armię Andersa, aż do USA  gdzie jeździł w beczkach śmierci i oczywiście pobyt w Springfield  ( pięknie wspomina jego losy Jan Tarczyński  w książce  „ Polskie motocykle 1918-1945 ) .

Ja zaczynałem jak większość – od polskich motocykli , choć jeszcze wcześniej były skutery ( stały w garażu , zarejestrowane WFM , Junaki , WSK , Osy . Sokolik . Lambretty . Vespy , Komary , Jawy ) . To była nostalgia ,szacunek do polskich konstruktorów , dostępność i … możliwości finansowe .  I choć jeździłem nimi po Polsce to jakoś nie było tak . Aż do pamiętnego roku 2008,  wracając z Rotoru i oczywiście coś grzebiąc  przy Osie w rowie zatrzymał się  przy mnie Krzysiek Pedryc  … i tak się zaczęło .

Już niedługo mój  garaż się częściowo opustoszał,  a w maju 2009 pojawił się w nim piękny czerwonoskóry Indian 741 z 1940 roku  w czerwonym  malowaniu . Po dodaniu licznika i sakw był gotowy do jazdy , Oczywiście złożył go Krzychu , choć z kompletnego Indiana  ze Lwowa , skąd przybył w skrzynkach.Jeździł fajnie choć dużej mocy nie miał i  czasami odstawałem w trasie od reszty Oldtimerowców na Chiefach , Scoutach  czy  HD VL . WL –ki były w zasięgu . Zaliczyłem kilka zlotów i tras ( po wymianie cewki właściwie bezawaryjnie) i  nagle  trafiła  się okazja nabycia Chiefa z 1941 roku sprowadzonego z USA . Było jeszcze co  nieco w garażu z polskiej kolekcji ( np. .Sokół 125 ) zatem znalazły się fundusze na kolejnego czerwonoskórego . 1200 cm3 pod tyłkiem to już było coś  , choć zakup był spontaniczny . Indian Chief to sprzęt wymarzony przez wielu i jak niewiele  innych  nadający się na trasy i długie wycieczki . Silny , pewny bolid  … z nieco słabiutkimi hamulcami jak na swoją  moc i dużą wagę . No i trochę trudno go było  przekopać i zapalić (zapewne pamiętają moją „walkę „  na postojach niektórzy kumple ) . Poległo na tym już wielu , nawet tych znających techniki odpalania Indianów  . Ale ostatecznie po drobnych regulacjach i ja pędziłem nim nie raz , na wyścigi i nad morzem ( szalona trasa Hel – Władysławowo )  i w górach gdzie na winklach było ciężko ale pod górę nie było wielu  tak silnych). Chief też był złożony z „ wielu skrzynek „ ale  tym razem w USA . Dał mi dużo doświadczeń i … pewności że muszę jeszcze poszukać tej idealnej maszyny .

Po latach Chief przeprowadził się do Lęborka  a ja myślałem że wreszcie ustrzelę , wtedy już wymarzonego Sport Scouta .  Ustrzelę dosłownie , ponieważ kilkakrotnie próbowałem ustawić strzał na aukcjach Ebaya na części do Sport Scouta ale zawsze było za nisko . Ceny poszybowały  tak że zwróciłem uwagę na produkcje Krzysia Pedryca  , który wykonał Indiana 741 Civil Strokera  dla Lecha Potyńskiego ( mocnego bo ok 900cm3   ),  a także   dla naszego kumpla Rysia takiego samego ale z pojemnością ok 750 cm3. I chyba te mniejsze pojemności bardziej służą temu modelowi po przeróbce , ponieważ odkupiwszy  ostatecznie Indiana od Rysia , jeżdżę nim już dobre kilka lat bez większych problemów ( choć to również kolejny motocykl ze skrzynek ) .

Jaki jest ten mój Indian 741 Civil Stroker 750 ? Przede wszystkim bliższy mojemu ideałowi – Sport Scoutowi . Również mocny . nieduży , sprawny  , trochę obniżony na przednim widelcu – taki „ oszukany ‘ Sport Scout. Łatwy w manewrowaniu , odpalaniu a jednocześnie szybki przy niedużej masie własnej .  Daje mi dużo pewności i przyjemności z jazdy . Pewnie zostanie ze mną jeszcze trochę – bo jak wiadomo nie ma to jak Sport Scout .

Jeden komentarz

  • GrzegorzGB

    Mam sport scouta z 1941 sprowadzonego w całości ze stanów. I moge powiedzieć jedno, jest to super motocykl i nie zamienie go na żadnego innego, tym bardziej chiefa.
    Dla miłośników Indiana polecam ten model w rocznikach 41 i 42 – po prostu piekny.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *